poniedziałek, 5 lutego 2018

"Farewell and adieu to you..."

Witam.

Dziś przedstawiam AAR z gry w Sails of Glory, w końcu, niestety jest to raport z ostatniej gry z Siwusem na jakiś czas...
Z powodu wyprowadzki Łukasza do innego miasta moja aktywność bitewniakowa może trochę osłabnąć, nie żeby teraz była jakaś wysoka...ale jednak może być spora posucha.
Na osłodę mam jeszcze do napisania sprawozdanie z testów zasad do pewnego systemu, który hobbystycznie współtworzymy z Siwusem ale o tym innym razem.

Ok, wracając do tematu. Spotkanie odbyło się w sklepie Bolter we Wrocławiu. Rozegraliśmy standardowy bój spotkaniowy ale za to na pięknej macie do której dorzuciliśmy sobie wysepkę, która chyba uratowała mi skórę.

Na początku gry ustaliliśmy kierunek wiatru, północny, aby żadna ze stron nie była poszkodowana ustaliliśmy kierunek północny jako boczną krawędź stołu. Obaj wystawiliśmy swoje okręty po "południowych" obszarach naszych krawędzi stołu tak aby móc wykorzystać wiatr w najlepszy sposób.
Miedzy nami była wcześniej wspomniana wysepka.



Zdecydowałem, że nie będę rozdzielał swoich okrętów i ułożyłem dwa pierwsze rozkazy tak aby opłynąć wyspę od południa. Siwus, licząc że jednak podzielę siły, rozdzielił swoje zgrupowanie. Jego fregata opływała wyspę od północy a 3rd_rate od południa. Ze względu na system wydawania rozkazów zmiany kierunku na zaś, reakcja na sytuację na stole zawsze jest opóźniona. Zatem Łukasz wiedział, że w następnej turze jego fregata będzie kontynuować kurs opłynięcia wyspy, nawet gdyby chciał zmienić kolejny manewr na zwrot, tak aby dołączyć do swojego okrętu liniowego to zderzyłby sie z wiatrem i musiałby mocno halsować aby przejść na południową stronę wyspy.
Zatem moje zgrupowanie miało przed sobą tylko jeden okręt, choć nadal był to 74 działowy potwór. Mój plan zniszczenia tej jednostki był taki aby ostrzelać go burta w burtę swoim Aquilon a zwinną fregatą przejść przed dziobem brytyjskiego okrętu i ostrzelać go wzdłuż jego kilu.
Po zaplanowaniu kolejnych manewrów przygotowałem zasadzkę ale okazało się że sam w taką płapkę wpadłem.
Aby przejść przed dziobem Vanguarda musiałem popłynąć fregatą bardziej na południe, Łukasz zrobił podobnie i okazało sie że sam wystawiłem dziób fregaty do ostrzału wzdłuż kilu, dodatkowo Vanguard miał załadowane działa Double Shot'em. Masakra, to słowo chyba najlepiej odda co się stało. Salwa z całej burty, podwójnie załadowanymi działami wzdłuż okrętu spowodowała ogromne straty wśród załogi a sam okręt został poważnie uszkodzony. Kadłub został zredukowany do połowy wytrzymałości, odnotowano również przeciek kadłuba a ster został uszkodzony.
Moja fregata odpowiedziała ogniem ale tylko z Forecastl'u ze względu na złą pozycje wobec okrętu liniowego wroga. Niestety, obrażenia zadane nie były zbyt dotkliwe, zginęło trochę załogi a i kadłub nie ucierpiał za bardzo.
Miałem nadzieję, że mój liniowy Aquilon pokaże co potrafi, cel był w idealnym położeniu do salwy burtowej ale...nie wydałem rozkazu strzału!!!

Kolejna tura, w tym momencie myślałem tylko o tym jak uratować moją fregatę, zaplanowany dla niej manewr, który idealnie mógł ustawić ja w pozycji do ostrzelania niczym nie osłoniętej rufy liniowca. Mój manewr okazał się idealny ale nie współgrał z manewrem Łukasza, który pokierował swoj okręt poprzednim kursem ale nie na tyle szybko jak bym sobie tego życzył. Doszło do kolizji. Mając przeciek pod pokładem, musiałem uwzględnić to w swoich rozkazach dla załogi, zatem jedyny ofensywnym rozkazem była salwa z lewej burty. Siwus miał ten luksus strzelić z dział...kartaczami, jak również kontyngent Royal Marines dołożył swoje trzy grosze. Morderczy ogień przetoczył sie po pokładzie, dziesiątkując  załogę do stopnia że kapitan nakazał opuścić banderę.
W tym momencie do głosu doszedł mój Aquilon, który borykał sie ze strąconą reją na jednym z masztów - co ograniczało jego możliwości manewrowe, otworzył ogień z lewej burty. Biorąc pod uwagę odległość i wynik nie mona było zaliczyć tej salwy do wielce udanej, niemniej jednak strącenie reji i uszkodzenia kadłuba nie były złe. Największym plusem jednak były straty w brytyjskiej załodze, co miało zaprocentować później.

W kolejnej turze zwróciłem okręt bardziej na południe ale tak aby jeszcze nie stawić dziobu do wiatru, Siwus pokierował się na północ w kierunku wyspy. W tej turze doszło do wymiany ognia, salwa za salwę, Aquilon otrzymał kolejne obrażenia w kadłub ale również przeciek. Ja nie miałem szczęścia bo znowu głównie ucierpieli brytyjscy marynarze.
Zbliżając się do południowej krawędzi stołu musiałem podjąć decyzję, w którą stronę zrobię zwrot. Moja załoga miała pełne ręce roboty przy przeładowaniu dział, pompowaniu wody i łataniu przeciekającego kadłuba. Strącona reja została już naprawiona więc miałem dostęp do pełnej gamy manewrów. Postawiłem na manewr, którego francuscy kapitanowie unikali jak ognia, czyli zwrot przez sztag. położyłem ster na prawo i przekroczyłem linię wiatru, licząc że w następnej turze - siłą rozpędu - złapie wiatr w żagle i nie spowoduje to pchania mojego okrętu do tyłu. Była to tura spokoju, obaj posiadaliśmy nasze jednostki poza zasięgiem wrogich, chwilę tę wykorzystaliśmy na naprawy i...rozdanie załodze grogu. Grog można wydać raz na grę, na danej jednostce, a daje on możliwość usunięcia jednego tokena określającego stratę w załodze, w ten sposób można podnieść "morale" załogi ale tylko jeśli jest się poza zasięgiem wrogich dział.

Zwrt przez sztag się udał, wiatr nie zmienił kierunku, więc dokończyłem manewr i płynąłem teraz na północ w takim kursem, który miał przeprowadzić mnie zaraz obok zachodniego wybrzeża wyspy. Siwus płynąć na północny zachód przy południowym brzegu, uniemożliwił sobie zwrot lewą burtą do mnie bo wpadłby na wyspę a ostrzał prawą burtą oznaczałby, że będzie musiał płynąć pod wiatr. Uznałem to za sytuację, która może zakończyć potyczkę, HMS Vanguard, musiał płynąć niczym Nelson pod Trafalgarem, prosto na burty wroga..."Straight at them, lads!"
To była jedyna możliwa taktyka jaką Royal Navy mogła coś wskórać, brytyjska fregata dopiero opływała wyspę ale nadal była poza walką, liniowiec dążył do starcia...pod gradem kul.
Nie zmieniałem kursu, płynąłem z wiatrem ale powoli, tak aby zwiększyć ilość salw oddanych w dziób anglika. Salwa przez kil, trochę zniszczeń, przeciek i śmierć części załogi.
Kolejna tura, w której okazało się zę Łukasz może już wydać tylko trzy rozkazy z powodu brakach w ludziach. Ja utrzymuję kurs, kolejna salwa przez kil, małe obrażenia w kadłub, kolejny przeciek i znowu załoga.
W kolejnej turze Siwus decyduje od zwrocie na południe, wie, że gdybym chciał go gonić muszę zrobić zwrot na zachód bo od wschodu mam wyspę, dochodzi do małej wymiany ognia ale nie pełnymi salwami burtowymi. Otrzymuję kilka trafień - nic groźnego - Vanguard znowu ponosi straty w załodze. Do opuszczenia bandery brakuje dwóch żetonów!

Na tym etapie, gonieni czasem, kończymy grę. Ja uznaje remis, straciłem fregatę ale HMS Vanguard był w opłakanym stanie, nie mówiąc o stratach w załodze. Gdybyśmy toczyli bój dalej, spokojnie zdołałbym odstrzelić resztę ludzi z Vanguarda chyba, że Łukasz sprytnie unikałby walki liniowcem. Czy fregata dałaby radę mojemu Aquilon? Nie wiem, był już uszkodzony ale w tej grze bardzo liczy się pozycja w jakiej podejmuje się walkę z wrogiem więc w sumie wszystko mogło się zdarzyć. Przez całą grę wiatr, głównie zmieniał swoją siłę, kierunek zmienił raz co trochę mi pomogło.

Podsumowując, gra jest świetna, micro menagment jest solą tego bitewniaka. System rozkazów i manewrów na turę do przodu wydaje mi się, że świetnie oddaje tamte potyczki.

Pozdrawiam.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz