sobota, 4 marca 2023

Spacer po wiosce... w Zonie.

 

 

 Zona Alfa!

 

- Skiper dostał!!! - wykrzyczał przez radio Doc.
    Głośna kanonada z kilku sztuk broni automatycznej rozbrzmiewała jeszcze w jego
    uszach. Do tej chwili Zona była cicha i jakby uśpiona, można było wręcz odnieść wrażenie że jest to normalne miejsce pogrążone w spokoju jesiennego dnia.
- Widzę cel, scavengers, na "dwunastej", chyba czterech. Angażuje. - krótkie komendy Crowbar'a wypełniły kanał, na którym operowała cała drużna.
    Po kilku sekundach, rozszedł się huk wybuch ręcznego granatu, po którym słyszalny był szczęk strzelby. Crowbar, nie szczędził śrutu, który penetrował zarośla z których doszedł ich ostrzał zasadzki.
- Zmieniam pozycje, angażuje! - warknął dojrzałym głosem Jim.
    Jego stary M1 Garand miał już swoje lata ale Jim, będąc równie starym wiarusem, wiedział jak dbać o swoją broń. Wielu, widząc jego dokonania, uważało że Jim nie potrzebuje żadnej optyki na swojej broni. Jednak sam strzelec, dokonał customowego montażu małej lunety, bo jak sam stwierdził "...już nie to oko co kiedyś."
    Dwa strzały pozwoliły mu wyeliminować ostatniego scavengera.
- Czysto, dorwaliśmy wszystkich. Co z dowódcą? - zapytał Crowbar.
- Odcięło mu "prąd", dostał w kamizelkę i w lewe ramię, już go składam. - uspokoił wszystkich Doc.
- OK Jim, podejdę w te zarośla, może bronili czegoś wartościowego pilnuj mi tyłka - zakomunikował Crowbar.
- Copy.
    Rana postrzałowa dowódcy okazała się nie groźnym postrzałem. Staza i opatrunki na ranę powinny ustabilizować pacjenta. Doc, na ocucenie, podstawił pod nos rannego ampułkę z solami trzeźwiącymi. Lider zespołu, momentalnie wzdrygnął się i skomentował sytuacje.
- Doc, do jasnej cholery, myślałem że uczyli Cię na kursach o higienie, cuchniesz jak osioł!
- Witam ponownie Skiper, osobiście myślałem że już po Tobie.
- Chciałbyś, pamiętaj że to ja wypłacam Ci pensje. Status?
- Crowbar z Jim'em wyeliminowali zasadzkę. Zabezpieczają teren. Wygląda na zwykłych bandytów
- Crow', tu Twój prawie "były" dowódca. Jak to wygląd?
    Po chwili na kanale, po kilku radiowych trzaskach, można było usłyszeć meldunek zespołowego inżyniera.
- Cztery trupy Skiper, "zwyklaki". Stara broń, nie warta targania do bazy. Za to znalazłem plecak, chyba jakiegoś stalker'a. Nic szczególnego poza kilkoma "stówkami" gotówki.
    Dowódca wsłuchiwał się w raport, będąc nadal opatrywanym przez Doc'a, gdy nad wioską rozniósł się przeraźliwy zwierzęcy wrzask. Razem z Doc'iem, w jednej chwili, unieśli swoją broń w kierunku z którego dochodziły ich te nienaturalne dźwięki.
    W chwili gdy lider podniósł lewą rękę do broni, przeszył go okropny ból a ręka jakby wiedziona swoim własnym umysłem odmówiła posłuszeństwa i opadła wzdłuż ciała.
- Jasna cholera! - sykną z bólu dowódca.
- Spokojnie z tą ręką Skiper, musimy założyć temblak i jakieś usztywnienie.
    Do przeraźliwego wrzasku doszły pojedyncze strzały dochodzące z północnej części wioski.
- Spokojne, mierzone strzały. Raczej nie brzmi to jak szalona kanonada bandytów. Może to Juri ze swoją ekipą? - dopytał przez radio Jim.
- Możliwe, mieliśmy wspierać się wzajemnie ale myślałem, że miał wejść do wioski od wschodu. - odpowiedział Doc.
    Kolejne wystrzały przeplatały się z wrzaskami i rykiem czegoś co nie mogło być naturalnym tworem, nikt tego nie powiedział ale wszyscy pomyśleli to samo - mutant.
- Cokolwiek to jest miejmy nadzieję, że Juri sobie poradzi - dorzucił Crowbar.
    Po kolejnej minucie strzały ucichły.
    Oddział przeformował się, na małym wzniesieniu. Dowódca z opatrunkiem na ręku wskazał swoim karabinem, trzymanym w prawej dłoni, miejsce obok starej chaty u podnóża wzniesienia.
- Anomalia.
    Cały oddział wszedł w automatyczny tryb ostrożności, bo z anomaliami nigdy nie wiadomo. Czasami pójdzie gładko, czasami trzeba się napocić a czasami obejść się smakiem. Wiadomo na pewno to, że artefakty z anomalii to często gruby bonus ze sprzedaży na czarnym rynku.
- Doc, dasz radę to sprawdzić?
    Lekarz, zaczął przyglądać się lepiej miejscu wskazanym przez lidera. Po dłuższej chwili i kilku próbach, zrobił to co zawsze robi się w takiej sytuacji. Sięgnął do kieszeni po starą śrubę i rzucił w anomalie. W momencie, w którym śruba doleciała w okolicę kilku metrów od centrum anomalii, rozbrzmiał jakby przytłumiony trzask bicza. W tej samej chwili śruba zniknęła i pojawiła się powtórnie kreśląc nowy łuk skierowany w innym kierunku niż pierwotny.
- Teleport. - zameldował Doc - Podchodzę.
    Doc, powoli, ostrożnie stawiając krok za krokiem zbliżył się do anomalii. W centrum, znajdował się, lśniący jaskrawym żółtym światłem, podłużny kamień. Lekarz wyciągnął dłoń, chwycił kamień ale nie na tyle pewnie aby go podnieść. Trofeum wypadło mu z dłoni i upadło ponownie na ziemię. W tym samym momencie, gdy kamień upadł, wszyscy usłyszeli stłumiony trzask bicza. Doc zniknął...
    Trwało to ułamek sekundy, każdy kto to widział zdarzył rozdziawić usta w grymasie zdziwienia pomieszanego z przerażeniem. Doc pojawił się 5 metrów od amonali zaraz obok dowódcy.
    Stał w tej samej pozycji, w której doszło do "teleportacji", jakby zamrożony - choć bardziej ze strachu niż z efektu anomalii.
- Fuck! - wydobył z siebie po chwili.
    Dowódca ostrożnie przerażał mu się dokładnie i zapytał.
- Jesteś... cały?!
- Nie wiem... - odparł lekarz - chce mi się rzygać.
    Mówiąc to, zaczął obmacywać się, tak jakby chciał upewnić się że wszystko jest na swoim miejscu, na końcu sprawdził krocze.
- Amator... - dało się słyszeć z kierunku w którym stał strzelec wyborowy.
- Chyba tak ale mam w dupie ten kamień nie podchodzę do niego.
    Lider spojrzał w stronę Jim'a eksponując swoją ranną rękę.
    Jim westchnął i przeklną pod nosem tak aby nikt nie usłyszał.
    Zmierzył wzrokiem teren wokół anomalii i dość pewnym krokiem podszedł do kamienia. Złapał go dwiema rękami i ostrożnie wycofał się poza obszar oddziaływania.
- Widziałem już coś takiego, będzie za to z 4-5 tysiąca.
- Dobra, chowaj to do pojemnika - zwrócił się do niego dowódca - Crowbar, sprawdź tą ciężarówkę, to w niej ma być radio, które mamy wyciągnąć.
    Crowbar, przytaknął i przechodząc obok lekarza poklepał go po plecach. Ten wzdrygnął się jakby bał się, że zaraz się rozpadnie.
    Kierując się na drogę, podszedł do niej od strony paki. Ostrożnie zwolnił zamek ale nie zdołał chwycić kalpy, która z hukiem opadła a z auta wysypało się stado wielkich szczurów. Żołnierz momentalnie odskoczył, otwierając ogień pod nogi. W tym momencie sam Doc otrzeźwiał już na tyle aby wesprzeć go ogniem swojej broni.
    Po krótkim kontrolowanym ostrzale, stado rozbiegło się w różne strony.
- Wszystko ok? - zapytał z nieukrywanym uśmieszkiem Doc.
    Crowbar jako formę odpowiedzi wybrał uniwersalny gest języka migowego, wysunięty do góry środkowy palec. Wskakując na "pakę", poinformował że zabiera się za wymontowanie radia, które faktycznie tam było.
    Dowódca, krótkimi komendami rozesłał pozostałą dwójkę na nowe pozycje, samemu pozostając na wzniesieniu. Wiedział, że w obecnym stanie i tak nie przyda się w pierwszej linii.
    Doc, wyminął ciężarówkę od przodu i podszedł do siatki przy drodze po jej drugiej stronie.
- Kontakt, zombie! Widzę też stalkerów, to chyba faktycznie ekipa Juri'ego. Angażują zombiaki.
    W akompaniamencie do jego komunikatu, odezwała się broń stalkerów z zaprzyjaźnionej ekipy.
- Dobra, mamy to - zameldował Crowbar - wracamy?
- Nie, to tylko jedno radio. Musimy wyciągnąć jeszcze jedno i dodatkowo elektronikę z masztu przekaźnikowego. Musimy z tego patrolu wyciągnąć ile się da. Jim, zajmij pozycję na południe od kolejnego wozu i osłaniaj Doc'a który sprawdzi auto.
    Lekarz upewnił się, że Jim zajął odpowiednią pozycje, po czym zbliżył się do ciężarówki. Z wozu dochodził go dziwny dźwięk, którego nie był w stanie zidentyfikować. Mlaskanie połączone z rozrywaniem materiału... na pewno nic dobrego.
    Gestem wskazał pozostałym aby przygotowali się do akcji. Pokonując ostatnie metry naprężył wszystkie mięśnie aby być gotowym na wszystko co znajdzie w środku. Spotkali dziś bandytów, szczury, zombie... a nawet został przeteleportowany. To ostatnie, jako myśl, jeszcze rezonowała w jego głowie a dokładniej, gdzie się znajdował kiedy na ułamek sekundy zniknął z tego świata. Czy wrócił jako ta sama osoba? Jako ten sam Doc, którego wszyscy znają. Stwierdził, że będzie musiał obserwować siebie przez kilka dni aby się upewnić ale ten pomysł jeszcze bardziej namieszał mu w głowie, bo jeśli nie jest sobą to jak ma stwierdzić że nie jest "starym" Doc'kiem.
    Z tego zapętlenia kolejnymi absurdalnymi myślami i pomysłami wyrwał go szorstki komentarz Jim'a.
- Czekamy panienko...
    Lekarz, potrząsnął głową, jakby to miało oczyścić jego umysł z kolejnych wizji i teorii o podróżach w czasoprzestrzeni. Sięgnął po połę plandeki i podniósł ją zaglądając do środka. W ciężarowce panował mrok więc poświecił latarką zamontowaną na jego karabinie szturmowym.
    W jednej chwili, to co zobaczył, rzuciło się na niego. Intuicyjnie odskoczył do tyłu na ziemie a zaraz po tym poczuł na sobie ciosy stworzeń, które skoczyły zaraz za nim.
- Ghule! - krzyknął Jim równocześnie składając się do strzału.
    Trzy serie, po dwa strzały, nastąpiły jedna po drugiej. Następstwem ich były trzy upadające ciała przerażających Ghuli, stworów kierowanych zwierzęcym instynktem zabijania. Po ostatniej serii, pomimo całego zgiełku jaki powstał, dało się słyszeć wyraźne i charakterystyczne "PING" oznaczające wyskakujący klip z broni Jim'a. Strzelec od razu sięgnął do zasobnika po nowy klip z nabojami, wiedział ze musi się śpieszyć bo Ghule to przerażające stwory chcące jak najszybciej zacząć pożerać swoją ofiarę, Doc nie miał dużo czasu.
    Huk trzech strzałów rozległ się nad wsią. Każdy kto przebywa w Zonie wystarczająco długo, rozpozna ten typ dźwięku, Ak-47. Z trzech strzałów, dwa dopadają ostatniego Ghula, którego martwe cielsko zwala się na swoją niedoszłą ofiarę.
    Crowbar, który dopiero zajął odpowiednią pozycje krzyknął
- Czysto!
    Lekarz, zrzucił z siebie cuchnące cielsko padlinożercy i zaczął stawać powoli na nogi. W trakcie zbierania się z ziemi jego PTT zablokował się w pozycji "On", każdy członek zespołu mógł usłyszeć jego sapanie i komentarz do całej sytuacji
- Fuck me in the ass and call me stupid...
    Zaraz po tym zorientował się, ze nadaje i gestem podniesionego kciuka dał znać, ze jest cały.
- Chyba Juri zarobił u ciebie flaszkę dobrej wódki. - skomentował Crowbar wskazując głową drugą stronę drogi gdzie stała zakapturzona postać w masce pgaz.
- Jeśli Juri dostanie jedną butelkę to ja domagam się trzech! - szybko dorzucił Jim.
- Spoko Jim, masz u mnie trzy butelki, nawet je razem z tobą wypije. - odpowiedział Doc, machając dowódcy drugiej drużyny stalkerów w geście podziękowania.
    W tym momencie przez niebo przetoczył się głośny, przeciągły pomruk po którym nastąpił jaskrawo niebieski rozbłysk. Nie był to grzmot burzy, to Zona dawała znać o swoim "humorze". Niektórzy wierzą, że ingerencja w Zone to nie jest dobry pomysł i że Zona tego "nie lubi". Tak jakby zabijanie mutantów, zombie i ghuli ją denerwowało.
- Dobra chłopcy, wymontujmy radio z tej ciężarówki i wracamy. - nadał przez radio lider.
- A co z nadajnikiem na maszcie? Jest tu zaraz obok. - zapytał Crowbar
- Widząc jak nam idzie lepiej nie przeginajmy ze szczęściem naszego poczciwego lekarza. Dam znać Juri'emu, że się wycofujemy. Jak chce to ogarnie nadajnik na maszcie ze swoją ekipą. Poza tym drętwieje mi co raz bardziej lewa ręka i nie chce ryzykować nocki w Zonie w takim stanie.




    









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz